856397709485405000000000000000000000000000000000000000000000000000000000000000000000000000000000000000000000000000000000000000000000000000000000000000000000000000000000000000000000000

13 czerwca

Znane mi skądinąd gołębie tym razem zbudowały sobie gniazdo na orzechu na wysokości balkonu, tuż pod moim nosem. Widocznie, obserwując od lat tę samą kucającą sylwetkę z papierosem, zdobyłem ich zaufanie, przyzwyczaiły się do niej.

Machinalnie, przypadkowo, zewnętrzną stroną lewej dłoni, przesuwając w górę i w dół, usunąłem ze zdziwieniem niewielką narośl, jaką nosiłem chyba od dziecka, zlokalizowaną na lędźwiowym odcinku kręgosłupa. Odpadła z łatwością. Znajdowała się tam, twarda i czubiasta, stanowiąc trwały punkt odniesienia, ile razy o niej myślałem? To ona, nie ja, była świadkiem historii, pamiętała dobry dotyk i pytania dotyczące własnej etiologii.

 

 

 

Zawsze chciałem być windziarzem, przez cały dzień tkwić w tym samym punkcie przestrzeni, wciskać jeden, góra dwa przyciski.